
|
Lubuskie Forum Zwiadowcy-Historii lubuskie forum poszukiwaczy skarbów,Lubuskie Forum detektorystów,Forum poświęcone exploracji za pomocą wykrywacza,identyfikacja monet,poszukiwanie za pomocą neodymu,rekonstrukcja historyczna |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
wino39
Starszy Zwiadowca
Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z Polski Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:26, 20 Maj 2012 Temat postu: Luftmunitionsanstalt 1/II Bromberg (Luftmuna). |
|
|
"W lasach bydgoskiej dzielnicy Osowa Góra jako pozostałości po hitlerowskim zakładzie Luftamunitionsanstalt 1/II Bromberg zwanym Luftmuna, znajdują się 3 ogromne zakopane w ziemi betonowe schrony. Mają dwa wejścia, dwa szyby wentylacyjne. Wewnątrz schrony są dość wysokie – od podłogi do sufitu jest ok. 3,5 metra. W podłodze, w regularnych odstępach, wmurowano pionowo stalowe rury. W czasach wojny w zakładzie zajmowano się elaboracją amunicji pistoletowej i karabinowej oraz przygotowywano bomby lotnicze nawet o wadze 2 ton.
W tej części zakładów zatrudniano wyłącznie Niemców. Zakład zaopatrywano ciężarówkami, które jeździły tylko nocą. Produkcja była ściśle tajna. W II połowie 1944 r. wzbijały się w powietrze testowane pociski V1. W 1945 r. Armia Radziecka wywiozła wyposażenie, a infrastruktura została zniszczona.
----------------------------------------------------------------
Czarownice z Bydgoszczy
Dotarliśmy do fotografii potwierdzających, że w czasie II wojny światowej w niemieckich zakładach Luftmuna w Bydgoszczy montowano cudowną broń Hitlera - latające bomby V-1.
Montaż latających bomb V-1 w bydgoskiej Luftmunie. (zdjęcie archiwalne) Zdjęć jest kilka. Wynika z nich, że bydgoska Luftmuna brała udział w produkcji hitlerowskiej cudownej broni - latających bomb V-1. Na zdjęciach widać ciężarówki przywożące pod halę montażową skrzydła V-1 i żołnierzy wnoszących je do środka. Kilka zdjęć przedstawia montażystów krzątających się wokół V-1, już wewnątrz hali.
Z Bydgoszczy latające bomby miały trafiać w 1943 roku na poligon rakietowy "Heidelager" w Bliźnie na Lubelszczyźnie. Potem V-1 były masowo używane przez Niemców do ostrzału Londynu.
Zostały fundamenty
Zetknęli się z nimi polscy piloci myśliwscy, którzy stacjonowali w Anglii. Piloci nazywali V-1 "czarownicami". Dość skuteczną metodą ich zwalczania było podważenie skrzydłem myśliwca skrzydła "czarownicy". Kierujące bombą żyroskopy traciły orientację, co zwykle kończyło się przedwczesnym upadkiem V-1.
O bydgoskim wątku związanym z "cudowną bronią" Hitlera wiedział w czasie wojny wywiad Armii Krajowej, który działał wokół bydgoskiej Luftmuny. Bydgoska Muna należała do sieci zakładów Luftmunitionsanstalt, które w większości zajmowały się produkcją bomb dla Luftwaffe. Obecnie w lesie przy ulicy Grunwaldzkiej można trafić jedynie na fundamenty obiektów i cztery duże schrony.
Reszta dawnej Luftmuny nie jest dostępna, bo na jej terenie znajduje się jednostka wojskowa.
Pogłoski
Zadanie AK, która starała się rozpracować bydgoskie zakłady, nie było łatwe. Najważniejszą przeszkodą był brak wiadomości o nowej broni Hitlera. W jednym z meldunków AK przesłanych do Londynu, czytamy jedynie:
"Wg inform. z V w zakładach Luftmuna - Osowa Góra K. Bydgoszczy napełniane są w wym. sposób pociski, jakoby o wymiarach średnica 1,25, długość 8 mtr. na skorupach pocisków malowany jest czarny krzyż z czerwonymi końcami ramion. Promień działania wybuchowego tych pocisków ma wynosić ca. 2 klm. Przypuszczamy, że dotyczy to pocisków rakietowych, produkowanych w Kostuchnie (...) i przesyłanych do Bydgoszczy dla elaboracji."
Dopiero teraz wiemy, że wywiad AK się nie mylił, a pogłoski o nowej broni były prawdziwe.
Szczegóły za tydzień
Seria zdjęć przedstawiających montaż V-1 w Bydgoszczy została odnaleziona przez mojego niemieckiego przyjaciela Detleva Paula, badacza niemieckich "cudownych broni", współautora książek "V1 - Eifelschreck" i wydanej w tym roku "V2 gefrorene Blitze". Zdjęcia V-1 z Bydgoszczy zostały opublikowane w "V1 - Eifelschreck".
Detlev Paul na początku tygodnia razem z dwoma innymi badaczami, Volkerem Pelzem i Michelem van Bestem z Holandii, odwiedzili m.in. dawny niemiecki poligon rakietowy "Heidekraut" w Borach Tucholskich oraz Bydgoszcz.
Reportaż z ich pobytu - za tydzień.
------------------------------------------------------
Widziałem tam rakiety
"Tajna Muna" - tak w czasie wojny bydgoszczanie nazywali część zakładów Luftmuna na Osowej Górze. Dlaczego była pilnie strzeżona, otoczona podwójnym płotem z drutu kolczastego? Marian Gil jako chłopiec wszedł na jej teren w 1945 roku. To opowieść o tym, co tam zobaczył.
- Znam las od najmłodszych lat - opowiada. - Mieszkałem na Osowej Górze w stuletnim domu moich rodziców. Ojciec był pracownikiem leśnym. Od najmłodszych lat zabierał mnie do lasu. Znałem ten teren doskonale. Z domu do pierwszego płotu Luftmuny było około 400-500 metrów.
- Mniej więcej od połowy 1944 roku do jesieni - nie był to zbyt długi okres - z lasu, w którym była Luftmuna, w górę coś się wzbijało z hukiem. Pamiętam, że starzy mieszkańcy Osowej Góry bardzo się dziwili, co to mogło być. To coś wystrzeliwano również w nocy.
- Po wyzwoleniu w 1945 roku, nasz stary dom rozpadł się po eksplozjach na terenie Luftmuny - wspomina Marian Gil. - Ojciec zaczął chodzić na Munę po cegły do odbudowy domu. Potem Rosjanie kazali ojcu pomagać przy wywożeniu amunicji z Luftmuny. W tym właśnie czasie weszliśmy z kolegami na teren Muny dwukrotnie.
- Teren "tajnej Muny" leżał na północy zakładów. Był otoczony dodatkowym płotem. Tory kolejowe podchodziły aż pod skarpę, na której teraz stoją domy osiedla. Na końcu linii znajdował się betonowy plac wielkości 100 na 50 metrów. Pośrodku placu w górę, ale bardziej w poziomie niż w pionie, sterczała kratownica. Widziałem to wyraźnie. Miała może 12-15 metrów szerokości, skierowana na północ. Dół był przykryty plandekami. Nie wiem, czy mogła się obracać na boki, w pionie na pewno. Teraz wiem, że to po prostu była wrzutnia. Okolice otaczały drzewa, na których zawieszono siatkę maskującą.
- Mniej więcej 80 metrów od placu, w lesie były schrony. Wszystkie były pozamykane oprócz jednego. Weszliśmy tam. Zobaczyłem leżące jedne przy drugim "małe samolociki". Tak to wyglądało. Kadłuby miały długość może 4 metrów, skośne skrzydła. Leżało ich tam 6, może 10. Pamiętam, że się dziwiliśmy - samoloty, ale gdzie kabina pilota? Te pociski były przykryte cienkim materiałem. To musiał być kauczuk. Odcięliśmy kawałki tych pokrowców. Potem mój starszy brat odkrył, że ten materiał rozpuszcza się w benzynie i zaczął nim łatać dętki w kołach rowerowych.
- Mniej więcej w marcu - kwietniu 1945 roku na teren Muny weszło wojsko - opowiada Marian Gil. - Teren zakładów zaczął być strzeżony. Mimo to udawało się tam wchodzić. Nam, dzieciakom, też. Pamiętam, że chcieliśmy wziąć jeszcze trochę tego materiału do łatania dętek. Jeżdżący rower był wówczas skarbem. Udało nam się wejść. Po wyrzutni nie było śladu - plac świecił pustkami. Myślę, że zabrali ją Rosjanie. Pamiętam, że wtedy mnie i moich kolegów złapali wartownicy. Zamknęli w jednym z magazynów. Rano spuścili manto pasami i puścili do domu.
Marian Gil w magazynie widział w Luftmunie nie tylko rakiety. - W jednym w magazynów znaleźliśmy coś co przypominało walce, wysokości może 20 centymetrów. Były wykonane z bakelitu. W środku był jakiś układ elektroniczny i metalowy pierścień. Wewnątrz pierścienia była sprężynka, która uderzała w metal pod wpływem wstrząsów. Pamiętam, że rozbieraliśmy te urządzenia. Potem trochę interesowałem się radiotechniką i próbowałem robić z tych części proste radioodbiorniki. Do tej pory mam w domu jedną z tych części.
Okazuje się, że opis Mariana Gila znakomicie pasuje do niemieckich zapalników bombowych. - Uderzeniowe zapalniki bombowe były najczęściej zapalnikami elektrycznymi ElAz - kondensatorowymi, ładowanymi w chwili wyczepienia bomby z zamka. Miały z reguły 2-3 obwody odpowiadające różnym nastawom zapalnika - mówi Grzegorz Płoński , jeden z najlepszych w kraju znawców niemieckiej broni rakietowej. - Każdy obwód wyposażony był w zamocowaną na jednym końcu sprężynkę otoczoną pierścieniem kontaktowym - uderzenie bomby zamykało obwód, co powodowało zapłon spłonki elektrycznej.
***
Luftamunitionsanstalt 1/II Bromberg - Zakład Amunicji Przeciwlotniczej 1/II znajdowały się na Osowej Górze, niedaleko ul. Grunwaldzkiej. W 1942 roku zbudowano tzw. tajną Munę. Znajdowała się na północ od istniejących zakładów. "Muna" pracowała do stycznia 1945 roku. Obecnie na terenie "tajnej Muny" znajduje się jednostka wojskowa.
-----------------------------------------------------------
Tajemnice "Luftmuny" (II)
Trzy spore, betonowe schrony, betonowe fundamenty, długa bocznica kolejowa... Tyle dziś zostało po Luftamunitionsanstalt 1/II Brom- Zakładzie Amunicji Przeciwlotniczej 1/II.
Od 1941 roku zakłady na Osowej Górze zaczęły być wykorzystywane przez Luftwaffe. W "Munie" - jak popularnie nazywali zakłady byd- liczba zatrudnionych pracowników przymusowych sięgała podobno 1200. W 1942 roku zbudowano także tzw. "tajną Munę". Znajdowała się na północ od istniejących zakładów. W tej części zakładów zatrudniano wyłącznie Niemców. Co robiono w "tajnej Munie" - do dziś nie wiadomo. Podobno już po wyzwoleniu w nocy z 7 na 8 lutego 1945 roku, do Osowej Góry przedarł się niemiecki oddział, który wysadził w powietrze pozostałości "tajnej Muny". Dziś do resztek zakładu nie można dotrzeć - to teren jednostki wojskowej.
W lesie przy ul. Grunwaldzkiej przed Osową Górą można naąć się na sporo pozostałości. To betonowe fundamenty, tory kolejowe z resztkami bramy i rampa kolejowa oraz trzy spore schrony, które wyglądają na magazyny.
Wywiad Armii Krajowej dość dobrze rozpracował zakłady. W słynnym, przesłanym do Londynu, melduneku AK dotyczącym pocisków rakietowych z 12 VII 1944 bydgoska "Luftmuna" znalazła się na liście zakładów pracujących przy... budowie rakiet. Już we wcześniejszym meldunku - z maja 1944 roku - wywiadowcy pisali:
"Prawie od roku mówi się o napełnianiu różnych pocisków sprężonym powietrzem - dotychczas nie uzyskano żadnych konkretnych danych, wyjaśniających pogłoski.
Wg inform. z V w zakładach Luftmuna - Osowa Góra k. Bydgoszczy napełniane są w wym. sposób pociski, jakoby o wymiarach średnica 1,25, długość 8 mtr. na skorupach pocisków malowany jest czarny krzyż z czerwonymi końcami ramion. Promień działania wybuchowego tych pocisków ma wynosić ca. 2 klm.
Przypuszczamy, że dotyczy to pocisków rakietowych, produkowanych w Kostuchnie (vide M3/44) i przesyłanych do Bydgoszczy dla elaboracji."
Z pozoru bezsensowna informacja o napełnianiu pocisków powietrzem ma swoje uzasadnienie, gdy poznamy budowę latającej bomby V-1. W jej kadłubie znajdowały się bowiem dwa kuliste zbiorniki właśnie na sprężone powietrze, które było wykorzystywane do zasilania układu wtryskującego benzynę do silnika pulsacyjnego V-1... Krzyżem, tyle że przypominającym "X" i najprawdopodobniej czerwonym - pod koniec 44 roku Niemcy oznaczali V-1 z głowicą zawierającą wyjątkowo niebezpieczny materiał wybuchowy - trialen. Czyżby to było rozwiązanie zagadki "tajnej Muny"?
Armia Krajowa była "zadomowiona" w "Munie". Wykorzystywała bowiem... kontakty handlowe między lokalną społecznością a Niemcami. Jak pisze Zbigniew Raw "Pamiętniku gapia", ze spadochronów rakiet sygnałowych wyrabiano w mieście damskie bluzki, a sznurek od odbezpieczania granatów służył do wyrobu swetrów.
AK - tak jak wywożono z "Luftmuny" spadochrony i plecionkę - przejmowała od Niemców granaty i naboje.
***
Cytaty meldunków AK pochodzą z książki Michała Wojewódzkiego "Akcja V-1, V-2". Ich fotokopie oraz informacje nt. budowy i oznakowania V-1 znajdują się w publikacji "Wywiad Armii Krajowej w walce z V-1 i V-2" wyd. Mirage."
Za:www.historycy.org
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
wino39
Starszy Zwiadowca
Dołączył: 26 Kwi 2012
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/4 Skąd: Z Polski Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:32, 20 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Krótki opis bywalca:)
Dziś "Luftmuna" jest tzw. parkiem rozrywki(tu rozrywka, tam rozrywka).
Miejscowi boją się tupać w tym lesie, a gdy się zapali- zjeżdżają wszystkie możliwe służby, bo strażacy boją się tam w ogóle podejść...
Wszystkie opisane w artykule schrony zostały zasypane piaskiem, a większość terenu należy do miejskich wodociągów(ogrodzone, i pilnowane)
Znaleźć tam można tony złomu, który kiedyś był amunicją, wyżej wspomniane urwiłapy, a także kilka kilometrów rożnej maści drutu.
PZdr
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wino39 dnia Nie 18:33, 20 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|